Ponad 4 mln ludzi bez prądu, ogrzewania czy dostępu do wody nadającej się do picia. Wystarczyło kilka dni ostrej zimy, żeby tak właśnie wyglądała rzeczywistość w Teksasie. Stanie USA, który mimo ogromnych złóż surowców energetycznych, coraz mocniej stawia na niestabilną i nieefektywną energetykę wiatrową.
Kompletny chaos zapanował w Teksasie wraz z załamaniem pogody w nocy z 14 na 15 lutego. Obrazki, które w kolejnych dniach obiegały amerykańskie media, bardziej pasowały do filmu katastroficznego rodem z Hollywood niż do rzeczywistych wydarzeń dziejących się na ogromnym obszarze światowego supermocarstwa.
Jak relacjonowała telewizja FOX, w sercu Houston, ponad dwumilionowej metropolii tłumy szukały schronienia w budynkach użyteczności publicznej, po tym jak w ich domach przestały działać ogrzewanie i elektryczność. Telewizja CNN opisała historię rodziny, która spędziła cały dzień w zaparkowanym na podjeździe samochodzie z włączonym silnikiem, bo temperatura w ich domu spadła poniżej 5 stopni Celsjusza.
Miliony ludzi zostało pozbawionych nie tylko elektryczności i ogrzewania, ale także dostępu do wody nadającej się do picia. Z powodu odcięcia dostaw energii zakłady uzdatniania wody po prostu przestały działać. Jeszcze w sobotę 20 lutego władze największych miast w Teksasie apelowały do mieszkańców, aby koniecznie gotować wodę przeznaczoną do picia. W wielu miejscowościach w tym dniu przed kościołami, gdzie rozdawano butelkowaną wodę pitną, ustawiały się kolejki.
Co właściwie się stało?
Czytając powyższe doniesienia, można odnieść wrażenie, że Teksas został dotknięty potężnym kataklizmem. Tak naprawdę pogoda, była tam zbliżona do tej, którą mieliśmy w Polsce podczas ostatniego „ataku zimy”. W Houston w krytyczny poniedziałek 15 lutego temperatura wynosiła 8 stopni poniżej zera. Oczywiście jak na Teksas to bardzo niska temperatura, ale nie na tyle, aby doprowadzić do gigantycznego paraliżu w stanie o powierzchni ponad dwukrotnie większej niż powierzchnia Polski. Dlaczego więc do niego doszło? Główny winowajca to farmy wiatrowe. Energetyka wiatrowa odpowiada obecnie za ok. 23 proc. produkcji energii w Teksasie. Jak wyliczają eksperci Heartland Institute, amerykańskiego think tanku zajmującego się m.in. polityką klimatyczno-energetyczną, w ostatnich 5 latach Teksas zbudował farmy wiatrowe i fotowoltaiczne o łącznej mocy 20 GW, a jednocześnie niemal nie inwestował w nowe moce wytwórcze w elektrowniach gazowych i likwidował bloki węglowe.
Sekwencja domina
Podczas fali mrozu, która nawiedziła ten stan w połowie lutego, część wiatraków zamarzła, a pozostałe produkowały bardzo niewiele energii. Drastyczne zmniejszenie produkcji prądu zbiegło się w czasie z rekordowym zapotrzebowaniem. W niedzielę 14 lutego w Teksasie zanotowano rekordowy pobór mocy szacowany na ponad 69 GW. Tego dnia miejscowy regulator Electric Reliability Council of Texas (ERCOT) wydał tzw. powiadomienie awaryjne trzeciego stopnia, wzywające klientów do ograniczenia zużycia energii, by zapobiegać niekontrolowanym wyłączeniom w całym systemie.
Jak wskazano w analizie Instytutu Heartlanda, było już jednak za późno. System energetyczny został zdestabilizowany tak bardzo, że konieczne stało się wyłączenie części elektrowni gazowych. – Częstotliwość sieci przesyłowej spadła do tak niebezpiecznych poziomów, że część elektrowni musiała się wyłączyć, aby chronić swój sprzęt – czytamy.
Oczywistej sekwencji zdarzeń, która doprowadziła do gigantycznego kryzysu energetycznego w Teksasie, nie zaakceptowała jednak znaczna część amerykańskich mainstreamowych mediów, mocno zaangażowanych w promowanie „Nowego Zielonego Ładu”. W ich ocenie to wcale nie całkowita kapitulacja farm wiatrowych spowodowała blackout, choć przyznał to wprost nawet gubernator Teksasu Greg Abbot. Rzeczywistym powodem – a jakże – miałyby być elektrownie spalające paliwa kopalne. W ocenie lewicowo-liberalnych mediów w USA, część elektrowni gazowych w Teksasie została wyłączona z powodu braku gazu ziemnego, a nie w wyniku destabilizacji całego systemu. Za komentarz do tej kuriozalnej tezy niech posłuży informacja, że w Teksasie wydobywa się miesięcznie więcej gazu ziemnego niż w Polsce zużywamy w ciągu całego roku. W tym stanie znajduje się również blisko jedna dziesiąta amerykańskich magazynów tego surowca.
Śmierć głodowa w supermarkecie
Kryzys energetyczny w Teksasie i medialną debatę wokół jego przyczyn trafnie skomentował Tucker Carlson, publicysta konserwatywnej telewizji Fox News, który stwierdził, że brak energii w Teksasie można porównać jedynie ze śmiercią głodową w supermarkecie. – Takie coś jest możliwe tylko, gdy ktoś zrobi to celowo i Teksas właśnie to zrobił – powiedział Carlson. – Zielona energia nieuchronnie oznacza blackouty. Oznacza mniej niezawodną sieć energetyczną, a to z kolei oznacza porażki, takie jak to w Teksasie. To nie podlega dyskusji. To jest obiektywna prawda. To nauka, więc oni (politycy i media promujące zieloną energię – przyp. ŁK) oczywiście temu zaprzeczają – dodał.
W ocenie publicysty Fox News niestabilna i nieefektywna energetyka wiatrowa jest jedną z tych rzeczy, które można popierać tylko wówczas, jeśli ma się bardzo niewielką wiedzę na jej temat. – Energetyka wiatrowa to gra, w której niewielka grupa ludzi czerpie profity dzięki rządowym dotacjom i regulowanym cenom. Wszystkim innym serwuje się moralny wykład o zmianach klimatu, a jeśli ktokolwiek zaczyna narzekać, zostaje nazwany faszystą – podkreślił Tucker Carlson.
Jeśli mieszkańcom Teksasu nie dadzą do myślenia słowa Carlsona, z pewnością zrobi to lektura lutowych rachunków za prąd. Z powodu kryzysu, ceny energii w tym stanie poszybowały w kosmos. Szczęśliwcy, którym podczas ataku zimy nie odcięto prądu, mają do zapłacenia rachunki nawet 70 razy wyższe niż normalnie.
Łukasz Karczmarzyk
źródło foto: yayimages.com
Źródło: solidarnosckatowice.pl