Polskie górnictwo może przestać istnieć już za 4 lata. Tak stanie się, jeśli wejdą w życie nowe unijne przepisy dotyczące redukcji emisji metanu w sektorze energetycznym. Zamiast transformacji rozpisanej do 2049 roku sektor wydobywczy będzie czekać brutalna i błyskawiczna likwidacja.
29 listopada odbyło się połączone posiedzenie komisji Parlamentu Europejskiego ENVI (Komisja Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności) i ITRE (Komisja Przemysłu, Badań Naukowych i Energii) poświęcone projektowi rozporządzenia dotyczącego redukcji emisji metanu w sektorze energetycznym. Na posiedzeniu miały zostać omówione poprawki zgłoszone przez członków obu komisji do tego dokumentu. Poprawek zgłoszono ponad 1100, co mogłoby sugerować, że sprawa budzi ogromne zainteresowanie europarlamentarzystów. Nic bardziej mylnego. Choć skład połączonych komisji liczy grubo ponad setkę osób, na sali obrad znajdowali się pojedynczy europarlamentarzyści. Głównie ci, którzy zostali wyznaczeni do przedstawienia stanowiska swoich grup politycznych, a i w tym przypadku z obecnością były problemy. Np. europosłanka Anna Zalewska, która miała zabrać głos w imieniu frakcji EKR nie pojawiła się na sali i musiał ją zastąpić europarlamentarzysta z Czech.
0,36 sekundy na poprawkę
Żenująco niska frekwencja nie była jednak najbardziej kuriozalnym elementem posiedzenia. Na omówienie ponad 1100 poprawek do aktu prawnego, który ma arcyważne znaczenie dla całego europejskiego sektora paliwowo-energetycznego europarlamentarzyści poświęcili niespełna 50 minut. Łatwo policzyć, że każdej poprawce eurodeputowani poświęcili średnio 0,36 sekundy. Zapis wideo tej parodii debaty można obejrzeć w internecie. Celem rozporządzenia metanowego, jest radykalna redukcja emisji metanu w sektorze energetycznym. Nowe regulacje mają objąć producentów ropy, gazu ziemnego oraz węgla. Co oczywiste z perspektywy naszego kraju najważniejsze będą zapisy dotyczące ostatniego z wymienionych surowców.
Bat na węgiel energetyczny i koksowy
Projekt w obecnym kształcie przewiduje zakaz od 2025 roku uwalniania do atmosfery i spalania w pochodni metanu ze stacji odmetanowania. Z kolei od 2027 roku zakazane ma być uwalnianie metanu z szybów wentylacyjnych w kopalniach węgla energetycznego w ilości większej niż 0,5 tony metanu na każde 1000 ton wydobytego węgla. Podobne ograniczenia mają dotyczyć również węgla koksowego. W tym przypadku odpowiednie przepisy mają dopiero zostać opracowane i zacząć obowiązwać 3 lata po wejściu w życie rozporządzenia.
Jak wynika z danych Głównego Instytutu Górnictwa, ponad 80 proc .wydobywanego w Polsce węgla kamiennego (zarówno energetycznego, jak i koksującego) pochodzi z pokładów metanowych. O ile metan ze stacji odmetanowania może zostać w znacznej mierze ujęty i wykorzystany przede wszystkim do produkcji energii elektrycznej i ciepła, to wychwycenie metanu z szybów wentylacyjnych na dzisiaj jest niewykonalne, nie ma na świecie technologii, która to umożliwia.
Osiągnięcie pułapu 0,5 tony metanu na 1000 ton węgla to dla polskich kopalń kompletna abstrakcja. Jak wynika z danych Polskiej Grupy Górniczej, średnia emisja metanu w kopalniach spółki wynosi obecnie 8 ton, ale są też kopalnie, w których wskaźnik ten wynosi ok. 14 ton metanu na 1000 ton węgla. W Jastrzębskiej Spółce Węglowej sytuacja jest podobna lub jeszcze gorsza.
Miliardy złotych metanowego haraczu
Zgodnie z projektem unijnego rozporządzenia kopalnie, które przekroczą narzucony limit będą karane finansowo. Wysokość opłat będzie ustalana przez kraje członkowskie, ale mają one być „skuteczne proporcjonalne i odstraszające (…) wyznaczone w taki sposób, że skutecznie pozbawia korzyści gospodarczych”. Co to może oznaczać w praktyce? Nieoficjalnie mówi się, że punktem odniesienia dla opłaty za emisję metanu może być wysokość cen uprawnień do emisji CO2. Przyjmuje się, że tzw. efekt cieplarniany metanu jest 28 razy większy niż dwutlenku węgla, a więc opłata będzie proporcjonalnie wyższa i może wynieść ponad 2000 euro za tonę. Zarówno dla Polskiej Grupy Górniczej, jak i dla Jastrzębskiej Spółki Węglowej wiązałoby się to koniecznością odprowadzania kilku mld zł metanowego haraczu rocznie. Takiego obciążenia nie wytrzyma żadna spółka, nawet w okresie najlepszej koniunktury na węgiel.
Podczas niedawnej konferencji „Śląski Ład” zorganizowanej w Katowicach, która poświęcona była tematyce rozporządzenia metanowego prezes PGG Tomasz Rogala wprost przyznał, że wejście rozporządzenia metanowego w życie w obecnym kształcie oznacza, że w 2027 roku trzeba będzie zamknąć 2/3 kopalń należących do spółki. Nieco później podobny lub nawet gorszy scenariusz powtórzyłby się w JSW.
Przebieg posiedzenia komisji Parlamentu Europejskiego, które zajmują się rozporządzeniem metanowym nie napawa optymizmem w kwestii możliwości zablokowania tych skrajnie szkodliwych dla Polski rozwiązań. Może to jeszcze zrobić Rada Unii Europejskiej, czyli gremium składające się z ministrów krajów członkowskich. Rada będzie jednak głosować nad rozporządzeniem większością kwalifikowaną. Nie będzie wymagana jednomyślność. W ostatnich latach Polsce ani razu nie udało się zbudować koalicji państw na tyle dużej, aby zablokować kolejne akty prawne zaostrzające unijną politykę klimatyczno-energetyczną. To, czy uda się to tym razem, okaże się najprawdopodobniej jeszcze w tym roku. Jednak i w tym przypadku trudno być optymistą.
Łukasz Karczmarzyk
źródło foto: rawpixel.com